Po dwóch tygodniach rehabilitacji stwierdzam, że ręka już chyba na zawsze pozostanie ułomna. Nie da się w pełni podnieść do góry czy w bok, ramienia dłonią nie dosięgnę. Ćwiczenia, które robię w domu, też efektów nie przynoszą, chyba że mają to być efekty wielomiesięczne: może w grudniu będę mógł napisać, że ręka jest w pełni sprawna. Ale naprawdę wątpię. Przypominam sobie słowa operatora po pierwszym zabiegu: ręka będzie sprawna wystarczająco na potrzeby codziennego życia, i tyle, nic ponad to.
Może ból ręki to taki zespół Waylanda (czy Völunda, jak kto woli), chociaż ścięgien mi chyba nie przecięli, mam nadzieję. Ale jest wyraźnie, mimo wszelkich zabiegów, słabsza i obolała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz