Uwierzywszy zasłyszanym pogłoskom, że ten-co-lekceważy-liturgię może być na urlopie, poszedłem do kościoła parafialnego, żeby się przekonać, jaka jest jego nowa załoga. (Niestety, nie wziąłem pod uwagę faktu, że Wyjec może nie być na urlopie, ale śpiewała dziś jakby ciszej, chociaż Ojcze nasz wciąż z szybkością karabinu maszynowego.)
Generalnie, jestem pozytywnie zaskoczony. Ojcowie są młodzi i gorliwi, liturgię sprawują pobożnie i zgodnie z przepisami (jeden zgrzyt: było Trwajcie w miłości Chrystusa na koniec), msza była, poza prefacją, śpiewana (tak! wreszcie zaśpiewane W imię Ojca), w ogłoszeniach podano kalendarz liturgiczny na nadchodzący tydzień, wspomniano i o małej Arabce. Kazanie było dobre, nie za długie, o modlitwie (wreszcie kazanie o modlitwie!). Rzeczywiście, jak mi mówiono, proboszcz z wikarym po mszy wyszli przed kościół i ściskali ręce wychodzących parafian, życząc im dobrej niedzieli, prosili o modlitwę za siebie.
Gdyby nie obawa przed tym-co-lekceważy-liturgię, nawet chętnie bym tu na mszę przychodził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz