Dowiedziałem się, że jedna z moich nauczycielek angielskiego nie żyje od kilku lat. Uczyła nas w drugiej klasie liceum. (Niestety, miałem to nieszczęście, że co roku zmieniano nam anglistę. Uważam, że wskutek tego mój angielski jest tak słaby.) W każdym razie, pani A. uczyła nas przez rok i spośród czterech anglistów, którzy uczyli mnie w liceum, była najlepsza. To dzięki niej wiem, jaka jest różnica w brytyjskiej i amerykańskiej wymowie can't, i że beach nie wymawia się tak samo jak bitch. To dzięki niej pierwszy raz w życiu przeczytałem fragment angielskiej poezji, Daffodils Wordswortha. Przepisywaliśmy z tablicy, nadprogramowe to było. Kiedyś umiałem jedną zwrotkę na pamięć... Pamiętam, że jednym z zadań domowych było napisanie do niej listu po angielsku. Kiedyś, wiele lat po szkole, znalazłem ten list (oddała nam je po przeczytaniu i ocenieniu) i zdziwiłem się, ile głupich błędów w nim zrobiłem.
Jedną rzecz szczególnie pamiętam: pani A. miała bardzo specyficzne poczucie humoru, lekko makabryczne, i bardzo mi się to podobało. Zdania, jakie wymyślała, stały się, po części, natchnieniem dla zdań, które układam na zajęcia z łaciny czy greki. Właściwie to poczucie humoru licealnych nauczycieli szczególnie pamiętam. Pisałem kiedyś o pani Ponderowej, która uczyła nas matematyki, i która miała wspaniałe, chociaż czasami złośliwe, poczucie humoru. Humor pani A. był z kolei, jak napisałem, makabryczny. Ale wspominam oba (poczucia humoru) z tym samym sentymentem.
W trzeciej klasie uczył nas angielskiego pan Odlewany (sic!), którego poczucie humoru było... dziwne. Raczej mało śmieszne, a czasami odrażające, chociaż może miał dobre intencje, każąc nam skojarzyć słowo debut z daj buzi... Humor pani Babczykowej, która przez rok uczyła nas fizyki, sprowadzał się do wierszyków typu: Gdy 'Izaurę' oglądałam, to ci obrus haftowałam, które to wierszyki dołączała, jak nam mówiła, do imieninowych prezentów dla koleżanek. I chyba za zabawne uważała nazywanie nas innymi imionami: Ty jesteś Kasia, mówiła do Agnieszki, bo na Kasię wyglądasz. Ja byłem Tomciem... O poczuciu humoru pani T. trudno coś powiedzieć, natomiast z pewnością rozbudzała nasze poczucie humoru uwagami typu: Tak, należy to ująć w porządku chronologicznym, a nie czasowym. Do historii jednak przejdzie kolejna nauczycielka fizyki, która, wykonując doświadczenie, powiedziała: Wsadzam se magnes i płynie mi prąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz