Skończył się dla mnie kolejny nowicjat, to znaczy skończyliśmy już zajęcia. Jak zawsze, trochę smutno, a ten nowicjat jakoś szczególnie pokochałem. Dwie grupy zupełnie różne, jedna cicha i spokojna, nieśmiała wręcz, druga żywiołowa i kipiąca pytaniami. Co będzie z nimi dalej? Metod ana wat, jak mówili przodkowie z Północy, Bóg jeden raczy wiedzieć; na Jego kolanach leżą, że sparafrazuję Homera.
Nie było w tym roku wspólnego zdjęcia, jakie zwykle miało miejsce na zakończenie zajęć. Dostałem za to koszulkę, na której są zdjęcia nowicjuszy (i chyba nie tylko ich, nie rozszyfrowałem wszystkiego) – bo „chcieliśmy, żeby pan nas
zapamiętał”. (Chyba zauważyli moją predylekcję do koszulek z napisami i rysunkami.) Postaram się jak najlepiej! Mam nadzieję, że wy mnie też zapamiętacie, chociaż odrobinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz