Na rehabilitacji, w kabinie obok jakaś babeczka rozmawiała z drugą. Dosyć głośno. Co drugie słowo (dosłownie!) wtrącała: kotku; kochanie; Jezuńku; skarbie; dzidzia; złotko; koteńku. Koszmar. Mężczyzna takich słów używa, jeśli już, w odniesieniu do żony lub dzieci, i raczej nie w miejscach publicznych. Zauważyłem, że kobiety skrupułów żadnych nie mają i mówią tak do siebie nawzajem, a często i do wszystkich wokół. Aż może zemdlić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz