Zatkanie ucha każdemu może się zdarzyć, co wpływa znacząco na zdolność słyszenia. W rezultacie w konfesjonale, gdzie z natury mówi się cicho, musiałem prosić kilka razy księdza o powtórzenie pytania czy pouczenia. Ksiądz w końcu zapytał z wyraźną złością: Co ty, głuchy jesteś?
Rozumiem to pytanie, jak najbardziej uprawnione, ale czy musiało być zadane ze złością i zniecierpliwieniem? Jakby kłopoty ze słuchem były czymś złym, godnym napiętnowania lub pogardy.
Zamiast się wściekać, trzeba było przed spowiedzią poinformować: nie słyszę dobrze. I może pójść do zakrystii albo do kruchty, albo w jakieś inne dyskretne miejsce.
OdpowiedzUsuńJa się nie wściekam, tylko było mi smutno.
OdpowiedzUsuń