Z jednej strony cieszy, że dzisiaj w Sykstynie to nie papież namaszczał dzieci krzyżmem, ale koncelebransi: namaszczali w kształcie krzyża, a nie jakiejś bezkształtnej mazaniny, jak to robi papież. Z drugiej strony, uprzytomniłem sobie, że papież chrzcił te dzieci nie potrójnym, ale pojedynczym polewaniem wodą, bezczeszcząc tym samym zwyczaj Kościoła, sięgający pierwszych wieków.
Smutne, że papież pozostaje niemal całkiem niewrażliwy na wymiar symboliczny, ale co można zrobić? Mnożyć smutno-trwożne wpisy na ten temat czy po prostu przeczekać?
OdpowiedzUsuńJeśli przeczekać, to tylko mając nadzieję. Może papieże są jak wahadło.
OdpowiedzUsuńMożna też modlić się o dobrego papieża, Bogu zostawiając sposób działania.
Nawiasem mówiąc, smutne jest, kiedy ktoś pisze, że obecnie chrześcijaństwo ma "dobrotliwe oblicze papieża Franciszka". Chrześcijaństwo, jeśli jest prawdziwe, ma tylko jedną twarz: Chrystusa Pana (cf. Mt 23:10).