Mogę już chodzić, poszedłem na mszę. Niedziela Palmowa, ani jednej pieśni z 'hosanna'. Na wejście jakaś nieznana pieśń o zorzach Baranka, na Komunię z kolei Bliskie jest królestwo Boże – dwa tygodnie za późno. Dobrze, że chociaż na przygotowanie darów było Ogrodzie Oliwny.
Poświęcenie palm: od ołtarza. Przejście przez kościół, pokropienie wodą święconą. Powrót do prezbiterium. Kolekta: z ambonki. No mili państwo, litości... Modlitwa po Komunii: z ambonki. Błogosławieństwo: od ołtarza. Po co to wędrowanie między ołtarzem a ambonką?!?!?!
Opis Męki Pańskiej czyta się bez pozdrowienia, zwykłego przy Ewangelii. Ale ksiądz radośnie powiedział: Pan z wami, więc ludzie odpowiedzieli: I z duchem twoim. Dalej przeczytał: Męka naszego Pana, Jezusa Chrystusa, według św. Łukasza – i chwila wyraźnego oczekiwania, że ludzie odpowiedzą: Chwała Tobie, Panie. Kilka osób odpowiedziało...
I jeszcze kazanie. Główna jego myśl: Jezus wjeżdża do Jerozolimy i stawia wysoko poprzeczkę, zwłaszcza narzeczonym, małżonkom i rodzinom. To chyba z jakiegoś apokryfu, którego nie znam.
Zostaje tylko powrót do Popielca ze śpiewem: Zmiłuj się, Panie, bo jesteśmy grzeszni. A taka msza jest udziałem w Twojej męce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz