Paschał stoi przy ołtarzu. Ostatni raz był zapalony w Niedzielę Białą. Przypuszczam, że, jeśliby zapytać zakrystiana, dlaczego go nie zapala, odpowiedziałby: Bo to za dużo roboty. Trzeba zdjąć ze świecznika, zapalić, postawić na świecznik, i tak samo przy gaszeniu. Nie sądzę, żeby przez dwa tygodnie za każdym razem, przy każdej mszy, zapominał o paschale. Rozumiem, że można raz czy dwa, jeśli świece na ołtarzu zapala się bezmyślnie, rutynowo (a nie powinno tak być), ale przez czternaście dni?
Kiedyś do zapalania paschału był knot na kijku, i jakoś nie było problemu. W innych kościołach zapalają, dają radę.
Może oszczędzają paschał, żeby został na kilka lat.
OdpowiedzUsuńAle co z rokiem, na paschale wypisanym?
UsuńPanie Marcinie, przecież można kupić takie naklejane cyferki. Gdybym nie widział takiego procederu, nie pisałbym o tym. Na szczęście nie przykładałem do tego ręki.
OdpowiedzUsuńAha, czyli paschał przejściowy... Ja widziałem tylko takie z wkładem olejowym - podejrzewam, że w ogóle były z plastiku.
Usuń