Czytam powtórnie wspomnienia prof.
Lidii Winniczuk. Opisuje, bardzo ciekawie, swoje lata szkolne i studenckie.
Po raz kolejny zastanawiam się, dlaczego Anna Świderkówna
opowiadała, że Winniczuk nie cierpiała jej, wręcz nienawidziła,
już od czasów, kiedy Świderkówna była studentką. Co więcej, z
lubością opowiadała, jaka nieszczęśliwa była Winniczuk,
egzaminując ją z Ajschylosa. Ale wiem od innych moich wykładowców,
że Winniczuk była doskonałym filologiem, i, co może nawet
ważniejsze, wspaniałym pedagogiem. Owszem, krążą też opowieści,
że była nieszczęśliwie zakochana w prof. Kumanieckim, i to wpływało na pewne jej działania, ale on był
tak przystojny, że kochały się w nim wszystkie chyba
współpracownice i studentki. Zresztą, czy złą rzeczą jest
kochać?
Nie znałem prof. Winniczuk, była już
na emeryturze, kiedy zaczynałem studia. Czy rzeczywiście była
takim demonem, jak ją przedstawiała Świderkówna? W miarę upływu czasu od śmierci tej ostatniej
zaczynam coraz bardziej wątpić. Prof. Świderkówna bardzo często
przedstawiała się jako ofiara niechęci czy wręcz nienawiści ze
strony innych profesorów, czy to Bieżuńskiej-Małowist, czy
Taubenschlaga, czy nawet Jurewicza. Obraz pt. „Ja jestem święta i
niewinna, a oni źli i chcą mnie zniszczyć” nie jest zbyt
wiarygodny. Sam wprawdzie doświadczyłem wielkiej nieżyczliwości,
a może nawet silnej niechęci, ze strony dwóch profesorów – w
przypadku jednego z nich chyba wiem, dlaczego, co do drugiego,
wychwalanego przez wszystkich pod niebiosa, nie wiem, bo nawet mnie
nie znał – ale to raptem dwa przypadki, czy nawet jeden – ten
drugi profesor to był ledwie epizod – a nie cała seria, cały
tłum złych i niegodziwych wrogów, którzy bez powodu nienawidzą.
Jakiś powód zawsze jest, i zwykle się okazuje, że dana osoba
wcale taka niewinna nie jest. Sama Świderkówna bardzo źle się wyrażała o Szelestównie (sam byłem świadkiem), ale jaka historia za tym stoi, nie mam pojęcia. Równie niepochlebnie mówiła też o Cytowskiej i Niemirskiej-Pliszczyńskiej. Może projektowała na innych własną agresję?
Ale to takie tylko przemyślenia, jak
było naprawdę, nie dowiemy się, bo wszyscy zainteresowani już nie
żyją. Co ciekawe, większość opowieści prof. Świderkówny dotyczyło osób, które już nie żyły, jednostronność więc była zapewniona (jej opinia była jedyną słuszną?).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz