Czytam Konrada Lorenza I tak człowiek trafił na psa. Książka zachwalana, polecana, długo jej szukałem, bo podano mi najpierw błędny tytuł, potem o niej zapomniałem, teraz na nią trafiłem. Przeczytałem trzy pierwsze rozdziały, i serce we mnie zamarło. Autor spokojniutko opisuje, jak wyrzucił swojego psa z jadącego pociągu, zaleca bicie jako jedną z metod wychowawczych. I to ma być wspaniała książka, napisana przez wspaniałego, kochającego zwierzęta autora? Jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że bicie było kiedyś po prostu powszechnie uważane za metodę wychowawczą dla psów, ale wyrzucenie własnego psa z jadącego pociągu? Nota bene, ten pies ostatecznie skończył w ogrodzie zoologicznym, to też wiele mówi... Nie wiem, może dalsze rozdziały będą lepsze, póki co, nikomu nie polecałbym tej książki. Oceniam na zet dwa: zaszokowanie i zgorszenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz