Oglądając w telewizji mszę kanonizacyjną Jana XXIII i Jana Pawła II czuję radość i dumę z faktu, że jestem członkiem Kościoła, że jestem dzieckiem Kościoła. Tego Kościoła, do którego należą zastępy świętych w niebie, których przyzywano na początku uroczystości kanonizacyjnej: świadomość, że oni zstępują i stają obok nas, kiedy ich wzywamy, aby swoją potężną modlitwą wspierać naszą słabą modlitwę. Tego Kościoła, któremu z woli Pana nieustannie towarzyszy Duch Święty, chroniąc go przed błędem i zapewniając mu pełnię objawionej prawdy. Msza kanonizacyjna, z całym jej splendorem, daje nam przedsmak tej liturgii, o której czytać będziemy od jutra w Księdze Apokalipsy św. Jana. Święci jako doskonałe uwielbienie Boga, ci, którzy śpiewają przed tronem Boga i Baranka. My, którzy wciąż wzdychamy na tym łez padole, i dążymy, aby się z nimi połączyć w blasku Trójcy. Bóg objawia swą świętość w Kościele.
Papież Franciszek w homilii mówił o Jezusowych ranach, co bardzo mnie ucieszyło, bo mam do nich szczególne nabożeństwo. Rany Chrystusa na przebitych rękach, nogach i boku, rany z krzyża, ale zachowane po Zmartwychwstaniu, rany, które w swej liturgii Kościół nazywa fulgida i gloriosa, jaśniejącymi i chwalebnymi. Tomasz chciał ich dotknąć, ale Ewangelista nie zapisał, czy ośmielił się to zrobić, wyznał tylko, że Jezus jest Bogiem, tym samym, który objawił się Mojżeszowi w krzewie gorejącym.
Niestety, kilka gorzkich słów muszę powiedzieć (znowu!) pod adresem telewizyjnych komentatorów. Już nawet nie chodzi o nieznajomość liturgii – nieświadomość tego, że przed
Ewangelią będzie sekwencja, albo stwierdzenie, że według rytu
mszy po homilii nastąpi modlitwa wiernych, zupełne zapomnienie o
wyznaniu wiary (komentatorami są księża, jak oni odprawiają
mszę?). Ale ich ciągłe, natrętne gadanie, jakiś strach przed ciszą... Ewangelia śpiewana po grecku – komentator gada. Chwila ciszy po homilii – komentator gada. Modlitwa eucharystyczna – komentator ją recytuje, łącznie ze słowami konsekracji. Żadnego wyczucia sacrum, żadnego wyczucia modlitwy, ciszy, skupienia. Tylko ciągłe mielenie jęzorem, bo naprawdę trudno to inaczej nazwać. Pisałem już kilka razy, że lepszym rozwiązaniem byłoby podawanie na pasku, na dole ekranu, tekstów mszalnych, zamiast natrętnego, zagłuszającego wszystko komentarza ustnego. Może ktoś w końcu pójdzie po rozum do głowy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz