W 5. niedzielę Wielkiego Postu antyfona na wejście kieruje już nasze myśli ku Męce Pańskiej: Osądź mnie, Boże, i rozeznaj moją sprawę pośród ludu bezbożnego, wybaw mnie od człowieka niegodziwego i podstępnego, bo Ty jesteś moim Bogiem i moją mocą (cf. Ps 43 [42]:1-2). W Psałterzu Kościół słyszy głos swojego Pana, który, żyjąc na ziemi, modlił się do Ojca słowami Pisma, jak każdy pobożny Żyd. Są to więc słowa samego Jezusa, który błaga Boga o ocalenie, o wybawienie: On, niesprawiedliwie osądzony, skazany na śmierć krzykami tłumu, oddaje swoją sprawę Temu, który sądzi sprawiedliwie (cf. 1 P 2:23). Kiedy, dawno temu, pisałem Drogę Krzyżową, która składała się z wersetów psalmów, do stacji pierwszej wybrałem ten właśnie werset tego psalmu. Poprzez te słowa psalmu, rozpoczynające dzisiejszą mszę, my także wchodzimy z Chrystusem w tajemnicę Jego Męki i śmierci.
Od tej niedzieli zmieniają się też czytania w brewiarzu, także kierują nas już ku Męce Pańskiej poprzez zapowiadające ją proroctwa i słowa Apostoła o tajemnicy krzyża Pańskiego. Krzyż jednak, co ciekawe, znika sprzed naszych oczu w kościołach, zasłonięty jest fioletem. Dlaczego? Dlaczego w dniach, kiedy Kościół tak wyraźnie zwraca się ku Męce Pańskiej, zasłania krzyże? Dawny to zwyczaj, i żeby go zrozumieć, trzeba zobaczyć tzw. crux gemmata, czyli krzyż ozdobiony drogimi kamieniami. Takie krzyże częste były we wczesnym średniowieczu, zobaczyć je można w katedralnych skarbcach. Te ozdobne, bogate krzyże wyrażały majestat i chwałę Krzyża, triumf Chrystusa, zwycięzcy śmierci i piekła. Na czas rozważania Męki Pańskiej, a więc Pańskiego poniżenia i śmierci, te chwalebne krzyże zasłaniano. Sens zakrywania krzyży można też zrozumieć przy zasłanianiu obrazów, chociaż to coraz rzadziej spotykana tradycja. (Pamiętam, że kiedyś w warszawskiej katedrze zasłaniano przejrzystą, fioletową tkaniną obraz Matki Boskiej w głównym ołtarzu, ale teraz już tego nie robią...) Pomyślmy o ikonach, emanujących złotym blaskiem, jaśniejących, wyrażających Boską chwałę: na czas Męki, na czas ukrycia tej Boskiej chwały, poprzez uniżenie i śmierć Chrystusa, ten blask trzeba zakryć, odsłonić go dopiero w Wielką Noc. Razem z Jezusem wchodzimy w czas pozbawiony widocznej chwały Bożej, w czas smutku i cierpienia.
Tak więc antyfona na wejście 5. niedzieli, nowe czytania w brewiarzu i zasłonięte krzyże oraz obrazy wprowadzają nas w misterium Męki i śmierci Chrystusa, które rozważać będziemy w dwóch ostatnich tygodniach Wielkiego Postu.
Chociaż na dobrą sprawę, Ewangelia I niedzieli pasyjnej w formie "nadzwyczajnej" (J 8: 46-59) to paradoksalnie wyznanie własnego bóstwa, jakie Pan złożył wobec żydów.
OdpowiedzUsuńAle to jest wyznanie, a nie pokazanie w widoczny sposób, wyznanie, czyli tylko "na wiarę", niepotwierdzone żadnym znakiem. Nawet w Ewangelii J 12:20-30, czytanej za rok, na głos Ojca z nieba ludzie reagują albo "zagrzmiało", albo "anioł przemówił do Niego". Komu dane jest wierzyć, dostrzeże nawet latentem Deitatem, jak ujął to św. Tomasz z Akwinu. Paradoksem jest i opis Męki u św. Jana, w którym Jezus wyraźnie pokazany jest jako Król, niemalże kierujący całą sytuacją, począwszy od objawienia "Ja jestem" w Ogrodzie Oliwnym, kiedy ci, którzy przyszli Go pojmać, padli na twarz, aż do "Wykonało się [i pozostaje wykonane]" w momencie śmierci. On wszystko trzyma w swoim ręku, chociaż jest Ofiarą.
OdpowiedzUsuń