Patrzę na zdjęcia z kapłańskich święceń kolejnych mych uczniów. Jedne twarze rozpoznaję, inne już wyblakły w pamięci. Na zdjęciach radość, wzruszenie, podrzucanie neoprezbiterów... Jest to z pewnością radość z kapłaństwa, jak najbardziej. Kościół też się cieszy z nowych kapłanów.
Ale przecież jest to też przerażenie, to przerażenie, które zbyt gładko nazywa się bojaźnią Bożą. Przerażające zjednoczenie z Jezusem, kapłanem i ofiarą, który całego siebie oddaje Ojcu. Poważne, na serio, przeżycie mszy jest udziałem w tej ofierze, która jak ogień przenika duszę i ciało, i wszystko spala dla Boga. Trzeba być bardzo głupim, żeby się nie bać. Nawet Najświętsza Maryja się przestraszyła, kiedy przemówił do Niej anioł. Bliskość Boga jest o wiele bardziej przerażająca: drżą przed nią góry, burzy się morze, cóż dopiero śmiertelny człowiek...
Stać się ofiarą dla Boga, poprzez zjednoczenie Chrystusem. Straszne to, straszne, jeśli traktowane poważnie. Wejście w Jego ofiarę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz