Pani G. musiała wykonać pewne badania klatki piersiowej. Przy gabinecie była mikroskopijna szatnia, w której pacjentka mogła się rozebrać, aby następnie przejść do gabinetu na badanie. Niestety, po badaniu pani G. zamiast do drzwi, za którymi była szatnia (a w niej jej ubranie), podeszła do drzwi, prowadzących z gabinetu na korytarz, otworzyła je i wyszła. Ale może nikogo tam nie było, na korytarzu, spytała przyjaciółka, której pani G. opowiadała tę historię. Niestety, sporo osób tam było, westchnęła pani G. Ale może nie patrzyli, zajęci byli czytaniem gazet czy rozmowami, ciągnęła przyjaciółka. A skąd, powiedziała pani G., jak tylko wyszłam, to wrzasnęłam 'O Jezu!' i wszyscy podnieśli głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz